Wyniki, wynikami, a najważniejsza jest frajda z biegania, pokonywanie własnych słabości i satysfakcja, że się dało radę.
Nie mogę nie zabrać głosu w sprawie numeru z numerem. Oj, nieładnie, nieładnie to wyszło … Dziwię się, że ten kto biegł z numerem Artura nie usunął chipa, skoro nie zamierzał biec całego dystansu.
Ania, nikt nie pomyślał, że może być taki bajzel z numerami i system będzie klasyfikował biegaczy, którzy przebiegli choćby tylko ostatnie 2 km jako zając. Nikt nie chciał oszukać!
Ania, w zeszłym maratonie warszawskim biegłem jako zając od 30 km z Krzyśkiem jako zając na numer kolegi (zrezygnował z przyczyn zdrowotnych) i nie byłem nigdzie sklasyfikowany choć razem z nim przebiegłem metę i kilka mat po drodze. Dlatego i mi nie przyszło do głowy, że może być takie zamieszanie. Natomiast jest nauczka na przyszłość!!
Nie biegłem w ubiegłym roku, więc nie wiem, jak to było wtedy z chipami. Ale czy powodem tego całego zamieszania nie był fakt, iż w tym roku chip był zintegrowany z numerem? Inna sprawa, że ja też tego nie rozumiem. Gdybym nie mógł pobiec, to nie oddałbym swojego numeru nikomu. Jak mógłbym z czystym sumieniem patrzeć na swoje nazwisko z wynikiem, powiedzmy 3:40, jeśli wiem, że tego nie zrobiłem (i w moim przypadku pewnie nigdy nie zrobię)? Po prostu nie rozumiem. Zgadzam się z Anią K., że osoby, które nie przebiegły, powinny zniknąć z tabelki.
Zawsze uważałem, że w start w maratonie i jego ukończenie to coś wyjątkowego. Dlatego nie podoba mi się psucie takiego święta – treningi można zaliczać gdzie indziej. Jest regulamin i wszyscy powinni się do niego stosować.
Gratuluję wszystkim którzy przebiegli 42,195 . Gratuluję życiowek! Do dyskusji wtrącę swoje trzy grosze.
Pomiar czasu a potem podanie wyników robiła firma STS-Timing. I to ona narobiła bałaganu jak w żadnym innym biegu nie mówiąc jakiej to był rangi bieg. Ja i Gienio M. po biegu Wielka Ursynowska (31-08-2014) gdzie f-ma ta obsługiwała złożyliśmy do niej protesty ponieważ zawodnika X zgłoszonego w kat. M60 (lista startowa) uhonorowali pierwszym miejscem w kat M70+ a my o jedno miejsce niżej. Odpowiedzi zero. Na temat tej firmy najlepiej niech się wypowie Wiesio który korzystał z ich „u s ł u g” . Pomiary czasów i międzyczasów powinny wykluczać takie zdarzenia. Można było przebiec ostatnie kilka kilometrów i załapać się na pudło n.p. w kat M60 lub M70
Drogie Anie, otóż to ja biegłem z numerem Artura, choć tego nie planowałem. Po prostu o 8:30 w niedzielę Artur dał mi znać że rezygnuje z ważnego powodu jakim są narodziny drugiej córeczki. Umówiliśmy się że odbiorę od niego numer o 9:30 aby nie biec „na Rumuna”. Godzinę później już wspomagałem na trasie Krzyśka Hołowacza, podając mu żelki itp. a za kolejne kilka minut biegłem jako zając dla Roberta Gocha. Ostatnią rzeczą na którą miałem czas to odrywanie chipa od numeru. Ważniejsze dla mnie było aby wspomóc kolegów z całych sił. Osobiście nie mam nic sobie do zarzucenia. Moim zdaniem 200% winy ponosi organizator. W wynikach widać od którego punktu kontrolnego zostałam zarejestrowany. To samo dotyczy Asi Rębiś i Krzyśka Kielaka vel Janka De Groota…. Po co zamontowali maty co 5km skoro nie umieją ich używać? Ostatnią rzeczą, którą Asia, Artur, Krzysiek i ja mieliśmy na myśli w całej tej akcji było oszukanie kogokolwiek. Ci co czują się oszukani niech zgłoszą to do orgów – ja osobiście mam to w nosie.
Gratuluję pięknych wyników no i kosmicznych życiówek !
Ja również gratuluję tym, którzy biegli, a dziękuję tym, którzy mi kibicowali. Było Was wszędzie pełno! 🙂
Przychylam sie do opinii Ani 🙂
Wyniki, wynikami, a najważniejsza jest frajda z biegania, pokonywanie własnych słabości i satysfakcja, że się dało radę.
Nie mogę nie zabrać głosu w sprawie numeru z numerem. Oj, nieładnie, nieładnie to wyszło … Dziwię się, że ten kto biegł z numerem Artura nie usunął chipa, skoro nie zamierzał biec całego dystansu.
Ania, nikt nie pomyślał, że może być taki bajzel z numerami i system będzie klasyfikował biegaczy, którzy przebiegli choćby tylko ostatnie 2 km jako zając. Nikt nie chciał oszukać!
Ania, w zeszłym maratonie warszawskim biegłem jako zając od 30 km z Krzyśkiem jako zając na numer kolegi (zrezygnował z przyczyn zdrowotnych) i nie byłem nigdzie sklasyfikowany choć razem z nim przebiegłem metę i kilka mat po drodze. Dlatego i mi nie przyszło do głowy, że może być takie zamieszanie. Natomiast jest nauczka na przyszłość!!
Nie biegłem w ubiegłym roku, więc nie wiem, jak to było wtedy z chipami. Ale czy powodem tego całego zamieszania nie był fakt, iż w tym roku chip był zintegrowany z numerem? Inna sprawa, że ja też tego nie rozumiem. Gdybym nie mógł pobiec, to nie oddałbym swojego numeru nikomu. Jak mógłbym z czystym sumieniem patrzeć na swoje nazwisko z wynikiem, powiedzmy 3:40, jeśli wiem, że tego nie zrobiłem (i w moim przypadku pewnie nigdy nie zrobię)? Po prostu nie rozumiem. Zgadzam się z Anią K., że osoby, które nie przebiegły, powinny zniknąć z tabelki.
Zawsze uważałem, że w start w maratonie i jego ukończenie to coś wyjątkowego. Dlatego nie podoba mi się psucie takiego święta – treningi można zaliczać gdzie indziej. Jest regulamin i wszyscy powinni się do niego stosować.
Gratuluję wszystkim którzy przebiegli 42,195 . Gratuluję życiowek! Do dyskusji wtrącę swoje trzy grosze.
Pomiar czasu a potem podanie wyników robiła firma STS-Timing. I to ona narobiła bałaganu jak w żadnym innym biegu nie mówiąc jakiej to był rangi bieg. Ja i Gienio M. po biegu Wielka Ursynowska (31-08-2014) gdzie f-ma ta obsługiwała złożyliśmy do niej protesty ponieważ zawodnika X zgłoszonego w kat. M60 (lista startowa) uhonorowali pierwszym miejscem w kat M70+ a my o jedno miejsce niżej. Odpowiedzi zero. Na temat tej firmy najlepiej niech się wypowie Wiesio który korzystał z ich „u s ł u g” . Pomiary czasów i międzyczasów powinny wykluczać takie zdarzenia. Można było przebiec ostatnie kilka kilometrów i załapać się na pudło n.p. w kat M60 lub M70
Drogie Anie, otóż to ja biegłem z numerem Artura, choć tego nie planowałem. Po prostu o 8:30 w niedzielę Artur dał mi znać że rezygnuje z ważnego powodu jakim są narodziny drugiej córeczki. Umówiliśmy się że odbiorę od niego numer o 9:30 aby nie biec „na Rumuna”. Godzinę później już wspomagałem na trasie Krzyśka Hołowacza, podając mu żelki itp. a za kolejne kilka minut biegłem jako zając dla Roberta Gocha. Ostatnią rzeczą na którą miałem czas to odrywanie chipa od numeru. Ważniejsze dla mnie było aby wspomóc kolegów z całych sił. Osobiście nie mam nic sobie do zarzucenia. Moim zdaniem 200% winy ponosi organizator. W wynikach widać od którego punktu kontrolnego zostałam zarejestrowany. To samo dotyczy Asi Rębiś i Krzyśka Kielaka vel Janka De Groota…. Po co zamontowali maty co 5km skoro nie umieją ich używać? Ostatnią rzeczą, którą Asia, Artur, Krzysiek i ja mieliśmy na myśli w całej tej akcji było oszukanie kogokolwiek. Ci co czują się oszukani niech zgłoszą to do orgów – ja osobiście mam to w nosie.