Zdarzyło mi się coś wspaniałego. Po pierwsze zostałam wylosowana do udziału w Maratonie w Tokio jednego z sześciu największych zaliczanych do korony maratonów. I druga rzecz wyjazd do Japonii, spotkanie nowej innej nieznanej mi kultury narodu żyjącego w odległej cywilizacji. Japończycy są ludźmi zamkniętym o podwójnym obliczu. Zewnętrznie są bardzo grzeczni, często kłaniają się, uśmiechają się i sprawiają wrażenie bardzo oddanych w niesieniu pomocy. Nie wiem na ile jest to szczere. Trudno zrozumieć ich prawdziwe myśli. Turyści przyjeżdzający to zawsze Gaijin czyli obcy. Zauważa się dużą chęć w przyjmowaniu upodobań zachodnich. W Tokio są McDonald’s, Burger King, Starbucks, pojawiają się stoiska z pieczywem francuskim croissantami i kawiarnie. Jednocześnie nie są tolerancyjni dla osób z dużymi i widocznymi tatuażami, kolczykami, dziwnym uczesaniu, ubraniu czy o odmiennym kolorze skóry
Przyleciałam do Tokio po 24 godzinach podróży. Tutaj zegarki przestawia się o 8 godzin wcześniej niż w Polsce. Najbardziej chciało mi się spać w południe i czułam się bardzo zmęczona, a wieczorem i w nocy oczy nie chciały się zamknąć. Już następnego dnia pojechałam na EXPO i po odbiór numeru startowego.
Pierwsze chwile pobytu w Tokio budzą zachwyt i jednocześnie zagubienie. Jest dużo ludzi, kilkanaście linii metra, mnóstwo wieżowców, brak nazw ulic i oznaczeń numerów budynków. Japończycy prawie nie mówią w innym języku niż w swoim ojczystym, a napisy tylko gdzie nie gdzie pojawiają się w wersji dwujęzycznej japońskiej i angielskiej. Trzeba od pierwszych chwil uczyć się, jak poruszać się po tym przepięknym mieście. Japończycy wprowadzili takie rozwiązanie. Przy każdym wyjściu z metra i w wielu miejscach na ulicy znajdują się mapy sytuacyjne, dzięki którym można zorientować się, w jakim kierunku trzeba iść. Na ulicy, w metrze i w każdym miejscu obowiązuje lewostronny kierunek ruchu. Piesi starają się nie potrącać wzajemnie i zachowują duży spokój. W miejscach publicznych jest bardzo czysto, nie ma papierków, śmieci, graffiti, porozrzucanych przedmiotów. Samochody na ulicy są wszystkie czyste, lśniące. Brudny samochód to miejsce zamieszkania złych duchów, a tego obawiają się Japończycy.
Odbiór pakietów startowych przebiegał bardzo sprawnie bez kolejek. Wszędzie przybyszami kierowali wolontariusze i pomagali w każdym problemie. Potem zwiedzałam Expo, które pełne było ciekawych gadżetów dla biegaczy. Swoje towary wystawiały wszystkie marki sportowe obecne w Europie i jeszcze wiele innych, których zupełnie nie znałam. Następnego dnia poszłam obejrzeć miejsce startu aby zorientować się ile czasu zajmie mi dojazd metrem w dniu biegu. Start odbywał się spod przepięknego olbrzymiego wieżowca będącego siedzibą władz metropolii tokijskiej. Wjechałam na ostatnie piętro tego wieżowca. Widok był niesamowity. Po kres horyzontu wszędzie olbrzymie wieżowce, poprzecinane niższymi budynkami, wydające się nie mieć końca.
W dniu biegu było dość chłodno. Do miasteczka maratończyków wchodzili tylko biegacze, przez bramki elektroniczne takie jak na lotnisku przy odprawie. Sprawdzane były torby, nie można było mieć dużych butelek z wodą i żadnych ostrych narzędzi. Depozyt oddawany były do autobusów z oznaczonymi numerami tożsamymi co posiadane numery startowe. Wszystko było bardzo czytelnie i zrozumiale oznaczone. Bez najmniejszych problemów poruszałam się po strefie biegaczy. Była ciepła herbata, odzywki wszystko to co potrzebne jest biegaczom. Przed startem maratończyków przywitał burmistrz Tokio i wielu innych ważnych osobistości, którzy zasiadali na wybudowanych trybunach. Odegrany był hymn Japonii i wystrzelone białe konfetti symbolizujące kwiaty wiśni tzw. Sakura. Pierwsze pięć km. biegu było lekko z górki. Trasa maratonu wyznaczona była przez centrum Tokio. Przebiegając można było podziwiać, siedzibę Cesarską, i główną ulicę Ginzę, która pełna jest sklepów, domów handlowych, restauracji i kawiarni w stylu zachodnim. Pomimo dużej liczby bo ok. 35.000 . biegaczy w trakcie biegu nie odczuwałam tłumu. Trasa maratonu prawie na całej długości wiodła szerokimi czteropasmowymi ulicami. Od 35 km biegu zaczęły się podbiegi. Wbiegaliśmy na wiadukty prowadzące na wyspę na której było zakończenie maratonu. Wzdłuż trasy było mnóstwo kibiców, którzy dopingowali nas do biegu. Doping też był troszkę inny niż na moich poprzednich biegach. Japończycy nie krzyczeli głośno nie używali kołatek, trąbek, raczej klaskali i w swoim języku zachęcali do biegu. Na mecie upragniony moment kiedy zakładany jest medal na szyję, byliśmy okrywani ciepłymi ręcznikami. Dalej na dużej hali czekały na nas depozyty i punkty z masażem. Masaż to tez ciekawe przeżycie bo odbywał się on na zasadzie delikatnej akupunktury.
Był to wspaniały niezapomniany maraton, pełen doniosłości i dużego szacunku dla wysiłku biegaczy. Przeżycie, dla które warto próbować tam być.
Mój wynik w maratonie
Netto-3:44:08; miejsce open 6080 / 34064 miejsce w śród kobiet 706 / 7227
W polskiej ekipie 10/27
Pozdrawiam Ewa
Przyleciałam do Tokio po 24 godzinach podróży. Tutaj zegarki przestawia się o 8 godzin wcześniej niż w Polsce. Najbardziej chciało mi się spać w południe i czułam się bardzo zmęczona, a wieczorem i w nocy oczy nie chciały się zamknąć. Już następnego dnia pojechałam na EXPO i po odbiór numeru startowego.
Pierwsze chwile pobytu w Tokio budzą zachwyt i jednocześnie zagubienie. Jest dużo ludzi, kilkanaście linii metra, mnóstwo wieżowców, brak nazw ulic i oznaczeń numerów budynków. Japończycy prawie nie mówią w innym języku niż w swoim ojczystym, a napisy tylko gdzie nie gdzie pojawiają się w wersji dwujęzycznej japońskiej i angielskiej. Trzeba od pierwszych chwil uczyć się, jak poruszać się po tym przepięknym mieście. Japończycy wprowadzili takie rozwiązanie. Przy każdym wyjściu z metra i w wielu miejscach na ulicy znajdują się mapy sytuacyjne, dzięki którym można zorientować się, w jakim kierunku trzeba iść. Na ulicy, w metrze i w każdym miejscu obowiązuje lewostronny kierunek ruchu. Piesi starają się nie potrącać wzajemnie i zachowują duży spokój. W miejscach publicznych jest bardzo czysto, nie ma papierków, śmieci, graffiti, porozrzucanych przedmiotów. Samochody na ulicy są wszystkie czyste, lśniące. Brudny samochód to miejsce zamieszkania złych duchów, a tego obawiają się Japończycy.
Odbiór pakietów startowych przebiegał bardzo sprawnie bez kolejek. Wszędzie przybyszami kierowali wolontariusze i pomagali w każdym problemie. Potem zwiedzałam Expo, które pełne było ciekawych gadżetów dla biegaczy. Swoje towary wystawiały wszystkie marki sportowe obecne w Europie i jeszcze wiele innych, których zupełnie nie znałam. Następnego dnia poszłam obejrzeć miejsce startu aby zorientować się ile czasu zajmie mi dojazd metrem w dniu biegu. Start odbywał się spod przepięknego olbrzymiego wieżowca będącego siedzibą władz metropolii tokijskiej. Wjechałam na ostatnie piętro tego wieżowca. Widok był niesamowity. Po kres horyzontu wszędzie olbrzymie wieżowce, poprzecinane niższymi budynkami, wydające się nie mieć końca.
W dniu biegu było dość chłodno. Do miasteczka maratończyków wchodzili tylko biegacze, przez bramki elektroniczne takie jak na lotnisku przy odprawie. Sprawdzane były torby, nie można było mieć dużych butelek z wodą i żadnych ostrych narzędzi. Depozyt oddawany były do autobusów z oznaczonymi numerami tożsamymi co posiadane numery startowe. Wszystko było bardzo czytelnie i zrozumiale oznaczone. Bez najmniejszych problemów poruszałam się po strefie biegaczy. Była ciepła herbata, odzywki wszystko to co potrzebne jest biegaczom. Przed startem maratończyków przywitał burmistrz Tokio i wielu innych ważnych osobistości, którzy zasiadali na wybudowanych trybunach. Odegrany był hymn Japonii i wystrzelone białe konfetti symbolizujące kwiaty wiśni tzw. Sakura. Pierwsze pięć km. biegu było lekko z górki. Trasa maratonu wyznaczona była przez centrum Tokio. Przebiegając można było podziwiać, siedzibę Cesarską, i główną ulicę Ginzę, która pełna jest sklepów, domów handlowych, restauracji i kawiarni w stylu zachodnim. Pomimo dużej liczby bo ok. 35.000 . biegaczy w trakcie biegu nie odczuwałam tłumu. Trasa maratonu prawie na całej długości wiodła szerokimi czteropasmowymi ulicami. Od 35 km biegu zaczęły się podbiegi. Wbiegaliśmy na wiadukty prowadzące na wyspę na której było zakończenie maratonu. Wzdłuż trasy było mnóstwo kibiców, którzy dopingowali nas do biegu. Doping też był troszkę inny niż na moich poprzednich biegach. Japończycy nie krzyczeli głośno nie używali kołatek, trąbek, raczej klaskali i w swoim języku zachęcali do biegu. Na mecie upragniony moment kiedy zakładany jest medal na szyję, byliśmy okrywani ciepłymi ręcznikami. Dalej na dużej hali czekały na nas depozyty i punkty z masażem. Masaż to tez ciekawe przeżycie bo odbywał się on na zasadzie delikatnej akupunktury.
Był to wspaniały niezapomniany maraton, pełen doniosłości i dużego szacunku dla wysiłku biegaczy. Przeżycie, dla które warto próbować tam być.
Mój wynik w maratonie
Netto-3:44:08; miejsce open 6080 / 34064 miejsce w śród kobiet 706 / 7227
W polskiej ekipie 10/27
Pozdrawiam Ewa
Gratulacje Ewa! Super relacja! Zazdroszczę wycieczki do Japoni 🙂